Chora, ale na chodzie ;-)

Od 4 dni na zwolnieniu. Kaszel i ogromne osłabienie… Zejście po schodach skutkuje zadyszką… Mam nadzieję, że do poniedziałku odzyskam siły i że to nie ten wirus tylko zwykła grypa… Te pierwsze dni przeleżałam. Na szczęście Maciek ogarnia piec i obiady 🙂 Jego bezrobotność ma swoje plusy 😉 Na szczęście jest już po rozmowie kwalifikacyjnej i niedługo znów nadejdą zmiany 🙂 Ale zmiany są dobre 🙂

Tak więc dziś wstałam i postanowiłam zrobić kolejne mydło 🙂

Mydło 66: olej z dyni, olej z pestek winogron, olej kokosowy, olej rycynowy, olej palmowy, na occie jabłkowym własnej roboty i wodzie z ryżu ;-). Do tego łyżka miodu, o.e. may chang, posiekane resztki mydeł i kulki z mydłoliny, które zostały mi jeszcze z niedawnych warsztatów z Milą. Jak wlewałam wyglądało jak czekolada z bakaliami 🙂 Zobaczymy jutro, jak pokroję 🙂